Pablo De Santi
W opisie było coś o fascynującej i niepokojącej fabule więc się skusiłam. Ale książka mnie znudziła, a kolejne morderstwa (tak, to podobno thriller erudycyjny) nie były zbytnio mroczne i zastanawiające.
Książkę czyta się szybko dzięki krótkim rozdziałom, z których każdy porusza jakiś element historii.
Bo chodzi o to, że do podupadającego kurortu przyjeżdżają tłumacze z całego świata aby wziąć udział w konferencji poświęconej problematyce przekładu. Organizowane są spotkania, odczyty i w którymś momencie, w basenie hotelowym, pojawia się trup. Potem drugi i trzeci. A na końcu czwarty. Okazuje się, że cała czwórka zmarłych brała udział w dziwnych praktykach dotyczących języka martwego. Poza śledztwem oficjalnym obserwujemy prywatne dochodzenie jednego z uczestników sympozjum. I to on oczywiście wpada na trop tajemnicy.
Nie czułam dreszczy, ale wytrwałam do końca.
Nie ma to jak Agatha Christie.
Mnie się przekład podobał.
Obecnie czytam Słodką, Leniwą Georgię Mayes.
http://judytta.blog.onet.pl/