William Wharton
Koleżanka z pracy zadzwoniła i oznajmiła, że ma świetną książkę, którą mogłaby mi pożyczyć. Wzruszająca, płakałam, i jest tam taka scena miłosna, że… – mówiła. Akurat kończyłam „Pielgrzyma” więc chętnie skorzystałam z tej propozycji.
Akcja toczy się jak flaki z olejem. Co prawda rozgrywa się w gorącej, spalonej słońcem Hiszpanii, a to wiele tłumaczy. Autor opisuje zdarzenia z taką dbałością o szczegóły, że przy czytaniu zbierało mi się na mdłości.
Rubio – nazwany tak przez tubylców Amerykanian, rozwiedziony, podróżuje po Hiszpanii i znajduje opuszczony dom, który postanawia wyremontować aby rozpocząć w nim nowe życie. Zaprzyjaźnia się z hiszpańską rodziną i zakochuje w młodej, 17 letniej Dolores. Ta zachodzi w ciążę…i dopiero wtedy akcja przyspiesza. A zakończenie nawet mnie zaskakuje. Na 170 stron książki radziłabym przeczytać ostatnie 30. W zupełności wystarczy. Ale jeśli ktoś lubi treść typu: wysiadłem z samochodu, rozejrzałem się, zatrzasnąłem drzwi, miałem zakurzone buty więc przetarłem je chusteczką, założyłem kapelusz na głowę, podrapałem się po pupie i ruszyłem w kierunku pola….to polecam.
jak chcesz inne Łortony to moge przesłać 🙂
Nie… O drapaniu się po pupie raczej średnio lubię czytać… 🙂
Z cyklu „drapanie po pupie” to czasem się zdarzają fajne rzeczy. Np. opis wygrzebywania paprocha z pępka w „Paragrafie 22” Hellera. Który przeczytać muszę raz jeszcze, bo mi chyba życie dobiło do etapu, kiedy pora zupełnie od nowa się tym dziełem zaskoczyć.
;o)))
Nooo.
„Paragraf 22” to jest miodas.
Całe akapity znałem na pamięć.
Jak to mówią, wziął bym ją z sobą na bezludną wyspę.
Więc wolałbym przeczytac te ostatnie 30 stron. Chociaz prawdę mówiąc: nie lubię czytac tylko wyrywków książki; albo całość, albo nic.
Whartona przestalam czytac tak gdzies po 6 ksiazce
ale te 1-sze sa naprawde dobre
rewelacyjny „Ptasiek”
„Tato”-grube tomisko, ale ciekawie zarysowane postaci
te dwie chyba najbardziej utkwily mi w pamieci
w pozniejszej tworczosci rzeczywiscie- nuda nieziemska
ostatkiem sil przeczytalam jak remonotowal barke na Sekwanie i dalam sobie spokoj
o pielgrzym … wlasnie czytam
„Spóźnionych kochanków” wchłonąłem jednym euforycznym ciągiem, ale chyba miało to duży związek z tym, z czyich dłoni tę książke miałem 😉 natomiast „Ptasiek” mnie przerósł, jakiś pretensjonalny mi sie wydał, a moze za młody byłem wtedy… „Rubia” przekartkuję chociaż przy okazji.